Sobota z parkrun i CityTrail
Sobota 19.10.2024 zapowiadała się aktywnie. Pierwszy Bieg CityTrail jak zwykle koliduje z parkrunem, trzeba więc pokombinować jak nie odpuścić obu wydarzeń.
parkrun
Jak zwykle zaczynam dzień odpowiednio wcześnie by zdążyć na Cytadelę przed godziną 9:00. Tym razem mam ze sobą flagę i banner, które użyłem podczas zeszłoniedzielnego maratonu, ustawiając je w punkcie 1,84km parkrunu do mety. Strefa kibica, którą jak co roku ustawiam na Placu Spiskim, przez cały tydzień dała mi radość. Spłynęło sporo pozdrowień od biegaczy i znajomych związanych bardziej lub mniej z parkrunem.
Zdecydowałem, że dziś nie będę biegł, bo nie jestem w stanie dotrzeć na metę odpowiednio wcześniej aby pojawić się po odbiór pakietu startowego CT nad Rusałką. Stanęło więc na samym wolontariacie. Wybrałem skanowanie i dodatkowo odprawę dla debiutantów. Mieliśmy sporo gości zagranicznych, dlatego Janek zrobił odprawę w Języku polskim, a ja przeprowadziłem ją po angielsku.
Zaraz po starcie uczestników przygotowaliśmy metę i czekaliśmy na pierwszych biegaczy. wkrótce na skanerze wsparł mnie Damodar, dzięki temu proces skanowania przebiegł sprawnie, szczególnie gdy dołączył do nas jeszcze Rudolf.
Sporą radochę dał mi dziś gwiazdor internetów “Dzika Kuna“, bo choć na Cytadeli znają i pozdrawiają go wszystkie drzewa rosnące na górkach, to na parkrunie pojawia się niezwykle rzadko.
Jeszcze przed końcem biegu trzeba było się zbierać, aby wyrobić się o czasie na dalszy punkt sobotniego programu.
CityTrail
Pierwsza edycja biegu City Trail Poznań w serii Grand Prix wymaga zameldowania się na starcie jeszcze przed godziną 10:00. Dawniej można było odbierać pakiety w poprzedzających dniach w biurze zawodów, niestety nowy pomysł odbioru ich przed samym startem powoduje, że spore grono parkrunnerów musi zrezygnować z udziału w spotkaniu o 9:00 by się wyrobić. W kolejnych biegach serii jest już trochę prościej, nadal jednak uważam, że gdyby CT zaczynało się w samo południe, byłoby i bardziej mitycznie i mniej kolidowało z coraz bardziej popularnym parkrunem.
Wyszedłem mocno ze strefy komfortu
Jeszcze latem zaplanowałem sobie, że jesienią zejdę poniżej 30 na 5k. Brak czasu na regularny trening zweryfikował szybko ten plan. Jednak to co zyskałem, to radość biegania. To właśnie na CT podłapałem kontuzję która na dwa lata zablokowała mnie w biegu. Od niedawna jednak wrócił uśmiech po biegu i jak się okazało przeniosło się to też na wyniki.
Jeszcze przed startem nie byłem pewny co przyniesie bieg. Zgodnie z zasadą, rusz… a ciało samo Ci powie co się dziś stanie, pobiegłem lekko szybciej niż bym się odważył dzień wcześniej. Mimo to utrzymałem się w trzeciej strefie HR, bo nie dałem ponieść emocjom i pozwoliłem się wyprzedzać utrzymując rozsądne tempo.
Dalej, mocno skoncentrowany dociągnąłem czwartą i piątą strefą do samej mety. Podbieg wyszedł całkiem dobrze, ale później zdecydowałem się na czterokrotne przejście do marszu aby uspokoić nieco tętno i skumulować anergię na szybszy bieg zamiast utrzymania stałej kadencji, które z racji mniejszej obecnie wydajności nie przychodzi łatwo gdy szybko przebieram nogami. Trochę mam żal do siebie, że nie przycisnąłem się do bandy na ostatnich metrach, ale dzięki temu, zaraz za metą zachowałem wizję, fonię i nawet w miarę – oddech.
Na zdjęciu wyglądam jakbym przebiegł maraton, ale w zasadzie, większość biegów teraz jest dla mnie sporym obciążeniem, więc wcale się nie dziwię.
Tak, czy siak wykręciłem oficjalny czas 32:01. Wiem, że to daleko od zakładanych planów – ale to najlepszy wynik na 5 kilometrów od dwóch lat i szczerze jestem z siebie dumny. Zwłaszcza, że to co najważniejsze – uśmiech i samozadowolenie, mam ostatnio coraz częściej.
przytulasy
Punktem jak zawsze ulubionym przed i po biegu są znajomi, bo tak radość ze spotkania, jak i dzielenie się sukcesami i porażkami, jest tym co wzmacnia emocje i cementuje przyjaźnie – tak więc piąteczki, przytulasy i buziaki!
podsumowanie biegu
Może i było ciężko, ale gdyby udało mi się utrzymać kadencję, przez cały bieg byłoby nawet pięknie. Niestety jeszcze nie dziś. Udało mi się jednak przez spory czas utrzymać w ryzach oddech i tempo. Dało się też chwilami skoncentrować na tyle, by wiedzieć co robię i utrzymać “zen biegu”. Oby tak dalej!
Oczywistą nagrodą za bieg będzie na wiosnę medal, ale powiększyła się też moja kolekcja kubków, o nowy, morski kolor.
Jest jeszcze do kupienia kolor zielony, ale na niego poczekam spokojnie do następnych biegów. Może w tej edycji nie załapię nowej kontuzji i przebiegnę radośnie przez całą zimę. Dało by to perspektywy na ponowne zejście poniżej tej piekielnej trzydziestki, więc trzymajcie kciuki!
autor: Adrian Diego Stan
Redaktor Miłośnik fotografii, zabytkowych aparatów, motocykli i Szkocji Sporty: bieg, rower, spacer, rolki, siłownia, wędrowanie Lokalizacja: Poznań | Polska