Tego mięśnia tu nie było
Jakby nigdy nic koszę sobie kłaki dziś przed lustrem, podniosłem ręce i nagle zauważyłem, że spod skóry wyskoczyła mi jakaś narośl. Pierwsza myśl – uraz i spuchnięta tkanka, albo uraz ścięgna. Kurde, ale przecież nie boli. Sprawdzam symetrię i po drugiej stronie ramion to samo. Rozluźniłem zestresowane ciało, oba gule zniknęły, napinam pojawiły się… Rozluźniam, napinam, rozluźniam…
Eureka! Choć nigdy ich tu nie było, pojawiły się. Efekt regularnych ćwiczeń – mięśnie. W zasadzie treningów siłowych mam teraz zimą mało, ale najwyraźniej, gimnastyka, ćwiczenia rozciągające i core, oraz sam ruch ciała w biegu, na rowerze i na spacerach zrobił swoje.
Nigdy jakoś nie goniłem za mięśniami, uwielbiam na nie patrzeć u innych, tak kobiet jak i mężczyzn.
Nie szukałem nigdy przesady, lubię mięśnie sportowców – na przykład tenisistów i tenisistek, ale też przyciągają moje oko ludzie pracy, jak wojskowi, funkcjonariusze, budowlańcy…
Zawsze wiedziałem, że jedyne co mi zostanie to podziwiać, bo ja nie mam szans mieć takich. Kiedyś, dawno, gdy dużo jeździłem na rowerze podobały mi się moje uda, bo mają ładny kształt, zresztą całe nogi mają u mnie ładne proporcje. Niestety bardzo szybko je zaniedbałem i mój jedyny powód do dumy zmienił się w zwykłe nogi, których widok coraz bardziej przesłaniało mi brzuszysko.
Już na jesieni zeszłego roku, na fotkach z parkrunu robionych przez Jarka zauważyłem, że mięśnie mi powoli “wracają”, ale daleko jeszcze do zachwytów, więc przegapiłem zmiany, które działy się w tle.
Ewidentnie profil miałem wtedy zupełnie inny niż dziś i dopiero porównanie tamtego okresu z obecnym uświadamia mi ile włożyłem w to pracy i czasu. Ale już na City Trail 4/6 mocno widać zmiany.
Od wielu tat podziwiam moją przyjaciółkę Darię. Konsekwentnie trenuje, a masę mięśniową zawdzięcza ćwiczeniom jogi i bieganiu. Dzięki nim ciało zachowuje gibkość, młodość, a mięśnie dopracowane są w ładny i wyrównany sposób. Zazdroszcząc siły i kondycji, wyobrażałem sobie siebie, że może kiedyś też poćwiczę… Może kiedyś…
Znamy się długo i dopiero od niedawna zauważam u siebie zmianę mobilności, zasięgu stawów i elastyczności mięśni… Powoli to się zmienia.
Kto wie, myślałem kiedyś, że może i ja będę ćwiczył jogę. Jeszcze nie jestem gotowy, ale chętnie wkrótce spróbuję, bo kto mi zabroni, skoro ja już się na tę myśl otwieram.
Na razie jednak bawię się tym, że coraz łatwiej jest mi wymyć plecy i wstać z wanny.
Lubię mięśnie kobiet. Przy często filigranowych sylwetkach, potrafią upakować sporo siły i mocy pod skórą. Wspinanie się jest takim sportem, które pokazuje przewagę kobiecych ciał. Ale nie tylko. Pamiętam jak kiedyś na koncercie muzyki etnicznej wgapiałem się w dynamicznie rzeźbione plecy bębniarki japońskiego Daiko. Matko, co to był za festiwal światłocieni! Do dziś wspomnienie to ożywia mój krwiobieg. No i Gal Gadot… ech… No tak w sam raz. Ale nie tylko ona… Wczoraj był dzień kobiet, więc jeszcze tylko szybciutko życzę wszystkim paniom takiej sylwetki jak sobie chcą – i najlepiej zaraz, no i żeby nie uciekała, jak już się ją wypracuje.
Zastanawiam się, kiedy można przesadzić, kiedy traci się równowagę a zaczyna tworzyć coś nieludzkiego. Kiedyś silnie umięśnione ciała raczej mnie odpychały. Czy zgodnie z moim wzorcem Aquaman to już przesada? Czy jeszcze w “normie”?
Gdzie mieści się ta magiczna granica estetyki? Myślę, że powoli zmienia się mój gust. Ciekawe jest to, że tym szybciej, im szybciej trenuję, im więcej wiem ile to pracy. Dziś już bardziej doceniam wysiłek kulturystów. Czy ja chcę podążać tą drogą? Nie, na pewno nie, ale zmiana podejścia pomogła mi podziwiać pracę takich osób jak moja znajoma Julia, która całkiem niedawno miała swój kulturystyczny debiut w Krakowie. Z wielką przyjemnością podziwiałem jej zdjęcia z występu i obserwowałem efekt treningu.
To czy nam się podoba muskularne ciało i w jakiej skali wyrzeźbione zależy tylko i wyłącznie od naszego gustu. To czy ocenimy ciężką pracę, czy też rozliczamy chemiczną wiedzę, zaawansowanie w zgłębianiu tajników diety, zależy od nas – zostawiam Więc wam w tej mierze przestrzeń. Jeśli jednak o mnie chodzi, nie mogę odżegnać się od mojego fotograficznego oka i doświadczenia. Lubię światłocień i z wielką przyjemnością na nim się koncentruję.
Podziwiam też pracę takich ludzi jak Daria czy Julia i sam staram się nad sobą pracować. Moje ciało powoli transformuje w coś co zaczynam chcieć oceniać w lustrze Dobry wygląd jest wisienką tego całego tortu pracy. W tym miejscu wypada mi wam życzyć udanych wypieków i pięknych wisienek!
autor: Adrian Diego Stan
Redaktor Miłośnik fotografii, zabytkowych aparatów, motocykli i Szkocji Sporty: bieg, rower, spacer, rolki, siłownia, wędrowanie Lokalizacja: Poznań | Polska
Kto mi zabroni,skoro ja się na tę myśl otwieram… I like this! ?
Częstuj się 🙂
A jak tak RSSy? Działają jak trzeba?