Mały sprawdzian przed półmaratonem
Niedziela zbliża się nieuchronnie Niestety stan techniczny mojego ciała mocno podupadł, do tego w mojej głowie pojawił znak ograniczenia prędkości. Nastrój oklepł i wszystko jakoś tak do dupy. Pamiętam jak zaczynałem biegać, znajomi biegacze mówili – biegaj ciałem, słuchaj ciała, zegarek ci nie potrzebny, tylko będzie przeszkadzał. Konsekwentnie broniłem swojej wiary w technikalia. Zbieram się powoli do napisanie coś więcej na temat moich początków z zegarkami sportowymi, ale to zaś… Dziś rano natomiast wstałem i zegarek wrednie przypomniał mi, że jestem NIEDOTRENOWANY. Powiedziałem sobie no dobra, olać wszystkie NIE, dziś będę na TAK.
No i się zebrałem.
Program treningowy do półmaratonu już zamykam, więc postanowiłem sobie dziś pobiec w najniższym tętnie jakie uda mi się utrzymać bez zatrzymywania, potem dodam próbę utrzymania biegu w prędkości planowanej na niedzielę. Dalej małe interwały i na koniec spokojny bieg przeplatany marszem. Ponieważ miałem w planach jeszcze wlecieć do miasta, zaplanowanie trasy było proste, a docelowo chciałem zawitać na Olimpię gdzie mieli dziś trenować znajomi.
Miękkość bieżni na Olimpii otuliła mnie tak bardzo, że mimo iż nie spotkałem ani Adama, ani Damiana, zakręciłem się w kółkach. Mało jest fanów biegania po elipsie, większość lubuje się w otwartych terenach. Rusałka, Strzeszynek, albo Cytadela. Ja zaczynałem na Olimpii. To tu zrobiłem swój pierwszy bieg na pierwsze w życiu świadome 400 metrów. To tu przebiegłem mój Pierwszy Kilometr. Lubię bieżnię, dobrze tłumi kroki, ma stałe odcinki dzięki którym można regulować tempo, puls i bawić się ciałem poznając coraz lepiej jego możliwości w stałym środowisku. Dziś moją motywacją była ochrona stawów i kostek i nie zawiodłem się. Mimo opadów śniegu, bieg był bardzo przyjemny i dał mi spory relaks.
Cały dzisiejszy bieg szedł mi jak ostatnio w wyższym tętnie, ale postanowiłem się tym nie przejmować i biec jak najbliżej złożeń. Z wielką radością przekonałem się, że tempo planowane na Inverness, z moją kadencją 85 kroków na minutę to całkowita strefa komfortu, mimo że gdzieś na pograniczu czwartej i trzeciej strefy. Myślę, że w biegu po jakimś piątym kilometrze zejdę już do trzeciej na stałe. Obym tylko nie wykoleił się na tym pierwszym, najdłuższym podbiegu wzdłuż rzeki Ness, albo nie spalił się na samym starcie jak ostatnio na parkrunie…
Zdobyłem dowód na to, iż na Olimpii trenuje też Polska Reprezentacja Dzikich Królików i Zajęcy dopingowana przez Trenera Kreta, który wokół bieżni rozmieścił wiele swych kopców obserwacyjnych.
Mam wielką słabość do uszaków, i zawsze gdy pojawiają się na moich treningach, czuję wielką radość. Tym czasem jutro relaksik z ćwiczeniami w tle, pojutrze relaksujące 5km w 2 strefie (pewnie na dole trzeciej). Piątek już bez biegów i wysiłku. Sobota truchcik na parkrunie nad pięknym jeziorem w Szkocji Wieczorem dowiem się jak działa rugby podczas ważnego meczu Szkocja vs. Irlandia, a w niedzielę spocę się w Inverness.
Jestem zdenerwowany, mimo, że wiem iż będzie dobrze.
Jeszcze tak na dobry nastrój, jestem zaszczycony bo dziś wkroczyłem na nowy średni indeks biegowy okopując się na poziomie wytrenowania “dobry”.

autor: Adrian Diego Stan
Redaktor Miłośnik fotografii, zabytkowych aparatów, motocykli i Szkocji Sporty: bieg, rower, spacer, rolki, siłownia, wędrowanie Lokalizacja: Poznań | Polska












No proszę! Niby amator a jaki profesjonalny! ????. Powodzenia w niedzielę! Okazuje się, że w tym samym czasie będziemy pocić się na Maniackiej..aha aha… ?
Bawcie się tam dobrze 🙂 też muszę kiedyś sobie zaplanować maniacką 🙂
Dziękuję za informacje ?