Już dwa tygodnie przygotowań do biegu w Inverness
Dziś małe podsumowanie ostatnich dni. Dwa bieżące tygodnie zwiększyłem mocno intensywność treningów, wplatając ćwiczenia rozciągające statyczne, dynamiczne, trening core i siłowy. Do tego doszły nowe typy treningów biegowych, których owocem stało się obniżenie tętna w trakcie wysiłku. Na dzisiejszym biegu CityTrail nowe buty okazały się wspaniałym dodatkiem, który zdecydowanie ułatwił mi bieg. Niestety zmarznięte “koleiny” i fakt, że muszę biegać bez okularów (bo parują) wymusiły na mnie baczną obserwację tego po czym biegnę. Jak zwykle ochrona kostek była priorytetem. Szczególnie teraz na chwile przed wyjazdem. Dlatego też walka o kadencję i tempo nie była efektywna i mocno się męczyłem. Ponieważ ostatnio mam niedobór biegu w piątej strefie tętna, ucieszyłem się, że przy podbiegach udało mi się wrzucić HR powyżej 170bpm i specjalnie się tym nie przejmowałem. Miałem jednak wrażenie, że przez cały bieg zasuwam więcej niż zwykle. Nie weryfikowałem tego z zegarkiem aby się nie spalić, ale szedłem na życiówkę. Finisz postawiłem na 200m ale rozbiegiwałem się spokojnie, bo znów koleiny. Udało mi się jednak połknąć 7 osób. Po złapaniu oddechu rozczarował mnie jednak wynik z zegarka. Miałem przełamać trzydziestkę, ale okazało się, że jeszcze nie dzisiaj.
Wydawać by się mogło, że ilość treningów powinna przełożyć się na wyniki, ale to tak szybko nie nastąpi. Nabieram nowe nawyki ćwiczeń wspomagających i to dla mojego zdrowia dobre. Ciało jednak szybko zareagowało obronnie na ilość spalanych kalorii – przytyłem dwa kilo od momentu startu przygotowań do biegu w Inverness. Myślę, że jak ustabilizuję ilość treningów, uda mi się uspokoić zapędy do magazynowania “zapasów”.
Nie miałem czasu na naprawę roweru, więc musiałem na szybko poratować się zakupem – na szczęście – to już mój docelowy turystyk, więc jego przygotowanie będzie dla mnie przyjemnością – zielony Batavus był po prostu dla mnie za wielki. Tak więc mam powody do radości, bo wznawiam jazdy na rowerze, których mi bardzo brakowało na “nowym” niebieskim Batavusie. Dlaczego Batavusy? Bo byłem kiedyś krótko zaokrętowany na Batavii, ale to nie jedyny okręt na jakim wtedy pływałem. Na Batavii jednak skończyłem. Dopiero po prawie czterystu latach ciągnie mnie znów na wodę. No ale o tym nie dzisiaj…
Otwieram ostatni tydzień intensywnych ćwiczeń, a potem przejdę w fazę przygotowania do samego biegu. Polar twierdzi, że powinienem zmieścić się w czasie 2:29:30 jestem jednak przekonany, ze to zbyt optymistyczne założenie i celuję raczej w sprawdzone już 2:45:00. Zobaczymy za tydzień pokuszę się o kolejne podsumowanie, a już dziś zapowiadam, że z okazji 500 treningu zarejestrowanego w mojej obecnej fazie życia przygotowuję dla Was małą niespodziankę.
Wracają jeszcze do dzisiejszego biegu… Bardzo lubię takie dni, gdy spotykam tylu znajomych, brakuje mi jeszcze poweru, żeby ich dogonić, ale miła jest świadomość, że gdzieś tam z przodu są i spotkam ich na mecie. Widzimy się nad Rusałką w marcu.
a tym czasem wracam do mojego ulubionego parkrunu.
autor: Adrian Diego Stan
Redaktor Miłośnik fotografii, zabytkowych aparatów, motocykli i Szkocji Sporty: bieg, rower, spacer, rolki, siłownia, wędrowanie Lokalizacja: Poznań | Polska