Trip na imprezę Decathlona
Wyjechałem dziś w drogę zachęcony reklamą Decathlona, w której zwołano biegaczy z całej polski wabiąc wyjątkowymi okazjami zakupowymi i darmową koszulką techniczną przygotowaną dla runnerów.
Po dzisiejszym parkrunie, dosiadłem więc roweru i podskoczyłem do domu jedynie by się przebrać i pojechać dalej do Swadzimia. Zawsze wydawało mi się, że to tak daleko, ale po ostatniej wyprawie na życiówkę, wrażenie odległości mocno mi się zmieniło.
Bez stresu dojechałem do celu, a na liczniku wyskoczyło mi 13km. Wewnątrz szukałem jakiejś aktywności, oznaczeń, transparentów, potykaczy, czy czegokolwiek pozwalającego mi zlokalizować wydarzenie, ale zupełnie nic ich nie zdradzało. Wiedziałem, że nie pomyliłem daty, dlatego dopadłem sprzedawczynię i zapytałem o event. Pani ze stoickim spokojem i bez odrywania wzroku od właśnie rozwieszanego na regale towaru wycedziła sucho, że mam jechać na Franowo, że było na stronie, że tylko w wybranych sklepach. Mówię, że w reklamie nie było o tym słowa, ale niewiasta tylko powtórzyła ostatnią frazę i zamilkła oddając się brutalnemu nabijaniu opakowań na wieszaki.
Noszjapitolę, przecież nie będę jechał na rowerze na drugi koniec Poznania, niech mnie w nos pocałują! Okrążyłem regały i rzuciłem się na kilka produktów. Gacie do biegania i maść na obtarcia świetnie przydadzą się w przyszłą niedzielę, do tego na zapas lekkie koszulki w kolorze niebieskim, które pasują mi do mojego szkockiego klimatu i jeszcze krótkie gacie na rower z najprzystojniejszym na świecie pampersem. Zapakowałem się w mój mały plecaczek i ruszyłem w dalszą drogę. Skoro jednak pogoda taka ładna to trasę do domu sobie urozmaicę. Szkoda tylko, że niesmak mi pozostał. Następnym razem uważniej będę sprawdzał oferty Decathlona.
Błądząc po Wysogotowie w poszukiwaniu alternatywnej ścieżki z dala od ruchu aut, upolowałem taką oto wieżę, której nie mogłem się oprzeć widząc ją na błękicie nieba.
Błądziwszy dalej po Skórzewie natrafiłem na stawek i tu też zatrzymałem się na chwilę kontemplacji przyrody.
Niestety bateria w zegarku, zaczęła marudzić o niskim stanie i wiedziałem, że wkrótce GPS się wyłączy. Stało się to przy Grunwaldzkiej i przełączyłem się już na Endomondo. Kierowałem się w stronę domu, ale zaokrągliłem jeszcze szlak przez Rusałkę, by do końca nasycić się tą wspaniałą pogodą. Po drodze rozładowały się też i moje słuchawki. No cóż, nie planowałem na dziś tak dalekiej podróży.
Ostatecznie zrobiłem przez cały dzień 48km, w tym 5km biegu. Jednocześnie udało mi się ustanowić cztery nowe rekordy szybkości. Ostatecznie to był bardzo dobry dzień.
autor: Adrian Diego Stan
Redaktor Miłośnik fotografii, zabytkowych aparatów, motocykli i Szkocji Sporty: bieg, rower, spacer, rolki, siłownia, wędrowanie Lokalizacja: Poznań | Polska
Jeden komentarz do “Trip na imprezę Decathlona”